środa, 2 lipca 2014

Rozdział 5

     Nie wiem gdzie byłam, ale wszędzie gdzie nie spojrzałam było ciemno. Czułam przejmójące zimno. Złapałam się na tym że ostatnio często zdarza mi się tracić przytomność. Zgaduję, że znalazłam się w jakiejś jaskini. Nagle dostrzegłam cień na końcu groty. Wstałam chwiejnie i ruszyłam w tamtym kierunku. NIe udało mi sie ujść zbyt daleko gdzy poczułam jak ktoś lub coś chwyta mój nadgarstek i szarpie w przeciwnym kierunku. Byłam przywiązana. Próbowałam się uwolnić ale wszystkie moje wysiłki szły na marne. Wróciłam się do ściany by zobaczyć z bliska jak wyglądają moje okowy. Ze ściany wystawał bolec w kształcie półkola, miałam nadzieję, że uda mi się go odwiązać, ale moje plany spełzły na niczym. Nie nie chodzi o to, że nie mogłabym tego odwiązać. Po prostu nie było sznura, tylko czarny piach unoszący się w miejscu. Dotknęłam go nie pewnie palcem , ale zaraz odsunęłam dłoń, gdy przyniósł się on na moją rękę i wniknął w skórę tworząc małe przebarwienie i ogromny ból.
      -Radziłbym tego nie dotykać, chyba że szybko ci do śmierci. - powiedział bez emocji głos tuż za mną. Odwróciłam się lecz nikogo tam nie było. Rozejżałam się jeszcze raz ale w pokoju byłam sama.- Spokojnie nic ci nie zrobię, chyba że będę musiał.- głos jakby kpił ze mnie i mojej bezradności- Ale to potem, narazie jesteś mi potrzebna żywa.-aż zadrżałam gdy to usłyszałam. Nagle coś chwyciło mnie za ranię i brutalnie odwróciło w drugą strone. Przed sobą miałam duże złote oczy patrzące na mnie z nienawiścią i odrazą.
 -Nie rozumiem czego oni od ciebie oczekują. Zwykła, ludzka, bezużyteczna osoba.- Miałam ochotę krzyknąć że sobie wypraszam ale głos uwiązł mi w gardle. Byłam wsciekłą nie dość ,że ten ktoś mnie porwał to jeszcze ma czelność mnie obrażać. Rany, a myślałam że moje wcześniejsze życie było beznadziejne.
  -Nie ładnie obrażać kogoś kogo się nie zna. Przypuszczam jednak że nie masz zamiaru mnie przepraszać z powodu zbyt wielkiego ego.- odgryzłam się nabrawszy pewności siebie. „O tak punkt dla Helios. Jednak sierociniec czegoś uczy.“ pomyślałam. Patrząc jednak w te przepełnione okrucieństwem oczy mordercy zdałąm sobie sprawę że popełniłam błąd.
  -Miałem zamiar być miły ale skoro nie ma współpracy , nie mogę obiecać dobrego traktowania.- mówiąc to aż mi ciary po plecach przeszły. On to się na Halloween nadaje. Spojrzał na mnie jeszcze raz i zniknął zostawiając mnie samej sobie. Znowu. Westchnęłam
  -Kurde ja to mam zawsze problemy. - powiedziałam samo do siebie i usiadłam pod ścianą nasłuchując oznak życia. Słyszałam tylko jakieś nikłe dzwięki jakby obok mnie. Hmmm ciekawe gdzie właściwie jestem. Podeszłam do ściany i przystawiłam do niej ucho. Mogłam odróżnić kilka głosów ale nie miałam pojęcia co mówili ich posiadacze. Przez chwilę zastanawiałam się czy gdybym wystarczająco głośno krzykneła to ktoś by mnie usłyszał.. Warto spróbować. Nabrałam mnóstwo powietrza i już miałam krzyknąć kiedy ściana zaczęła się trząść. Nie wiedziałam co to znaczy, ale na pewno nie wróży to nic dobrego. Szybko odsunęłam się od ściany. I dobrze zrobiłam bo kilka sekund później pozostała z niej górka gruzu i pyłu. Ałć.
     - Znaleźliśmy ją.- powiedział jakiś głos. Nie byłam pewna ale to chyba North. Nabrałabym pewności gdyby nie ciągły rumor zawalającej się ściany. Nie widziałam dokładnie przybyszów gdzyż powietrze wypełniło się drobinami kuszy i zirójącymi resztkami kamiennego bloku. Ale, hej! Któż inny zadałby sobie tyle trudu by mnie szukać? Wątpię, że opiekunki z sierocińca się za mną stęskniły. Ciekawa jestem czy w ogóle zauważyły, że mnie nie ma. Potrząsnełam głową by przestać myśleć o głupotach i tez by ztrzepać pył z powiek i twarzy. Do mojej jakże przytulnej celi (kocham sarkazm) wszedł dość sporawy kształt. Okej teraz jestem pewna, że to North. Zaraz potem zza niego wyleciał sporo mniejszy, ubrany na niebiesko osobnik i niczym rakieta popędził w moją stronę. Tak, to był Jack.
- Helios nic ci nie jest? Tak się o ciebie martwiłem? Znaczy wszyscy się martwiliśmy? Mrok coś ci zrobił? Jesteś ranna?- No naprawdę nie wiem jak mu sie udało powiedziać to wszystko naraz i w takim tępie od samego słuchania zakręciło mi się w głowie. Spojrzałam znad ramienia Jack'a na Northa z miną „Co??". On tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami.
- Emm Jack?- przerwałam mu w pewnym momencie. -Pomożesz mi się tego pozbyć?- zapytałam wskazując na łańcuchy
  - Yyyy , tak już, chwila.- powiedział z uśmiechem i odwrócił się za siebie w stronę dziury w ścianie -Piasek!!- zawołał dość głośno. Do pomieszczenia wleciał mały złoty ludek. Podleciał do nas i stworzył znak zapytania nad swoją głową.
- Możesz coś poradzić na ten eee sznur?- zapytał już, dzięki Bogu ciszej. Piasek pochylił się nad moimi rękami i dotknął dłonią więzów. Prawie od razu zmieniły one kolor na złoty. Byłam wolna. Wstałam i otrzepałam rękami sukienkę. Podniosłam głowę i zapytałam.
  - Możemy już stąd iść? - naprawdę tego pragnełam -Ta nora przyprawia mnie o dreszcze.- na te słowa Jack wskazał mi wyjście gestem który dobi stangred zapraszając kogoś do karocy. Może tym razem nie stanie się nic dziwnego i uda mi się zyskać chwilę spokoju i normalności. O ile spędzanie wolnego czasu w towarzystwie potencjalnie nie istniejących Strażników Marzeń jest normalne.
     Przez moją głowł jak pocisk przemkneła nieprzyjemna myśl. Przeciesz kiedyś to wszystko się skończy a ja bedę musiała wrócić do sierocińca.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nareszcie jest rozdział!!! Przepraszam was okropnie, że nic nie dodawałam przez tak długi czas. Miałam strasznie dużo rzeczy do zrobienia i po prostu nie miałam czasu na pisanie. Żeby was pocieszyć, napiszę że przez prawie miesiąc nie korzystałam z internetu. TO BYŁO STRASZNE!! Ale spoko przeżyłam. Następny rozdział pojawi się jeszcze w lipcu. Jeśli się postaram to może nawet dwa. Ale potrzebuję zachęty!!!

KOMĘTOWAĆ!!!!!!